
Przynależność Gdańska do Hanzy wpływała także na rozwój kontaktów z Rosją, przede wszystkim przez kantor hanzeatycki w Wielkim Nowogrodzie, w którym również nie brakowało kupców gdańskich.
Zwiedzających Petersburg gdańszczan zaskakuje herb, zdobiący bogatą kratę przy wejściu do pałacu Szeremetiewów na Fontance. Feldmarszałek Borys Szeremetiew otrzymał go w 1706 r. z rąk cara Piotra Wielkiego wraz z pierwszym w Rosji tytułem hrabiowskim. Herb miał nawiązywać do rzekomego „pruskiego” pochodzenia rodu. Umieszczone na czerwonym polu tarczy dwa krzyże pod koroną (tutaj carską) wyraźnie nawiązują do herbu Gdańska. Podobnie jak u nas tarcze trzymają dwa lwy.
Rosjanie, którzy zginęli w walkach o Gdańsk w latach 1734, 1807, 1813, 1914-18 i 1945, mają w Gdańsku trzy pomniki. Pierwszy, na stokach Grodziska, ufundował w 1898 r. rząd carski, drugi na sąsiednim Cmentarzu Garnizonowym – władze sowieckiej Rosji. Trzeci, wraz cmentarzem przy ul. Giełguda, odsłonięto w czasach PRL (w 1951 r.).
Od roku 1716 Rosja utrzymywała w Gdańsku oficjalnego przedstawiciela, zwanego zwykle rezydentem. Do I wojny światowej było ich w sumie 25. Pierwszym był Polak Ludwik Kazimierz Łączyński, drugim (w l. 1718-1736) Niemiec, Georg Erdmann, szkolny kolega Jana Sebastiana Bacha. W 1768 r. na miejscu zakupionej w 1723 działce gospody „Pod Trzema Niedźwiedziami” na Długich Ogrodach (dawny nr 74, dziś byłoby 43-45) wybudowali sobie siedzibę, zwaną kolejno Ruskim Pałacem, Domem, na koniec Konsulatem. Od 1926 do 1941 r. rezydowali w niej konsulowie Związku Sowieckiego – w sumie pięciu. W 1945 r. uległa zniszczeniu.
W 1716 r., 1 marca, zjawił się w Gdańsku car Piotr Wielki. Podczas gdy przybyły tu później (3 kwietnia) król polski August II cieszył się komfortem tzw.. Królewskich Kamieniczek na Długim Targu (nr 1-4), car, którego Gdańszczanie się obawiali, musiał się tułać po podmiejskich gospodach. W jednej z nich, „Pod Nadzieją”, przy Targiem Rakowym, wyprawił wesele swojej siostrzenicy. Często wjeżdżał do wewnętrznego miasta, by podziwiać jego atrakcje, m.in. ołtarz z Sądem Ostatecznym Memlinga w kościele Mariackim, który tak mu się spodobał, że oferował za niego wielką sumę i uwolnienie miasta od starej kontrybucji. Gdańszczanie woleli zapłacić niż się pozbywać arcydzieła. O jego swobodnym zachowaniu, n.p. w kościele, gdzie zerwał perukę towarzyszącemu mu burmistrzowi by nałożyć sobie na zmarzniętą głowę, krążą do dziś opowieści, nie zawsze prawdziwe.