
Smaczny aż po skorupkę – rak
Otóż masło rakowe przygotowywano z roztłuczonych skorupek rakowych. To one obgotowane w klarowanym maśle dawały mu piękny pomarańczowo-czerwony kolor. Po odcedzeniu resztek pancerzy z tłuszczu przelewano go do naczyń i pozostawiano do stwardnienia. Co ciekawe taka kostka, lekko posolona; dobrze przechowywana mogła bez zepsucia przetrwać w spiżarni nawet kilka miesięcy! Od czasów nowożytnych popularność raków była niezaprzeczalna, ale co może dziwić miały one swoistą dwojaką naturę. Były typowym produktem sezonowym, co oznaczało, przy braku możliwości ich zamorzenia, dostępność tylko w krótkim okresie w roku. A złowić je mógł każdy i w czasie masowego połowu ich cena nie była wygórowana. W takim układzie mogły one wylądować zarówno na stole magnackim, mieszczańskim czy plebejskim.
Ta swojskość raków częściowo odrzucała szlachciców, ale nie mogła wygrać z ich wyjątkowym smakiem. Talerze raków sprzedawana także w XVIII-wiecznych restauracjach, ale w tym wypadku nie było to tanie jedzenie. Jeden z podróżników po Polsce wspominał, że uraczony w Warszawie rakami nie tylko dużo musiał zapłacić za danie, ale i musiał do niego dokupić drogie wino, bo innego nie wypada! Przyznajmy też, że nie tak łatwo znaleźć dziś restaurację serwującą ten specjał. A może warto przywrócić raki naszym podniebieniom by, choć sezonowo, móc poczuć to ponadczasowe doznanie luksusu i nieziemskiego smaku?